piątek, 19 kwietnia 2019

Płonie Notre Dame a Kapela wpadł do wentylatora





Słowo i obraz. Antysemitomz

Kwi192019

Wróciłem wczoraj późno, ale przeczytałem komentarze pod tekstem i chcę się do nich odnieść. Zacznę od Bilewicza, któremu minister Gowin, jak to ktoś napisał, dał dwa miliony złotych na badania nad polskim antysemityzmem. To mnie zdumiewa, a powinno także zdumiewać pana premiera Mateusza Morawieckiego, który, będąc w Nowym Jorku, wdał się w oficjalną, jak rozumiem dyskusję z prof. Weilerem o polskim antysemityzmie. Ponieważ treść tej dyskusji właśnie otrzymałem mailem, opublikuję ją na końcu. Jakim cudem dochodzi do takich wypadków, jak wręczenie dwóch milionów oczywistemu oszustowi, który zajmuje się montowaniem prowokacji w mediach społecznościowych? Jakim cudem ktoś taki jak Gowin w ogóle może uczestniczyć w życiu politycznym? Może ktoś z obecnych mi to wyjaśni, bo ja, mimo nadproduktywnej wyobraźni pojąć tego nie mogę. To tak, jakby ktoś dał dwa miliony 


opóźnionemu w rozwoju pastuchowi, który struga wierzbowe fujarki i zaznaczył przy tym, że to na rozwój polskiej, tradycyjnej kultury. To są niemożliwe rzeczy i, niech mnie ktoś poprawi jeśli się mylę, powinien się tym zająć prokurator. Te dwa miliony powinny być natychmiast Bilewiczowi odebrane i przeznaczone na podwyżki dla nauczycieli. Tak po prostu. Nie wierzę, że nie da się tego zrobić. Czytam tę polemikę premiera z prof. Weilerem i widzę, że to jest rzucanie grochem o ścianę, bo w kraju ten cały Bilewicz ma carte blanche na dystrybucję najbardziej fałszywych i pokrętnych emocji, produkowanych do tego na zlecenie. W jakim świetle aktywność tego szkodnika stawia wystąpienia premiera za granicą? Czy ktoś się nad tym zastanowił? Czy pan Gowin się nad tym zastanowił? Mam wrażenie, że nie. Mam też wrażenie, że nigdy się nie zastanowi, bo panu Gowinowi wydaje się, że przemawia do zgrai niepiśmiennych pastuchów. Mam nadzieję, że czekają go w życiu politycznym już tylko same gorzkie rozczarowania. Oby tak się stało. Proszę Państwa wobec takich skandali, żadne, najbardziej gwałtowne sprostowania dokonywane przez oficjalnych przedstawicieli państwa niczego nie zmienią. Jeśli w kraju sprawy tak zwanego antysemityzmu nie zostaną uporządkowane, to znaczy jeśli państwo nie przestanie finansować takich Bilewiczów, nie będzie mowy o tym, by ktokolwiek powstrzymał się przed głoszeniem kłamstw o udziale Polaków w Holocauście. Zapomnijcie o tym. Macie tu słowo przeciwko słowu. Przy czym żadna werbalna propaganda produkowana w Polsce, nawet na najwyższych poziomach władzy, a może właśnie tam, nie może się równać z perfidią propagandy antypolskiej. Ta zaś konstruowana jest tak właśnie, by wywoływać rezonans za każdym razem kiedy nie jest on potrzebny. Mamy więc z jednej strony niewydolne, nawet na poziomie premiera, komunikaty prostujące kłamstwa, a z drugiej lekceważący wszystko i dobrze opłacany, młodzieńczy entuzjazm Bilewicza, który nie czuje żadnej, najmniejsze nawet presji. On bowiem wie, że premier Morawiecki to jest tylko etap, a polityka organizacji międzynarodowych wobec Polski to jest pewna stała. I tego się trzyma. Przekonanie jego i jemu podobnych, żeby się zamknęli jest niemożliwe, nie tylko z tego powodu, że wobec dwóch milionów gotówką milkną wszelkie argumenty. Także dlatego, że po tak zwanej stronie patriotycznej mamy wyłącznie słupy, które w imieniu nie wiadomo kogo zabierają głos wygłaszając komunikaty dokładnie takie o jakie sponsorom Bilewicza chodzi. Ja tu nie będę wymieniał nazwisk przy wielkim piątku, powiem tylko, że nie chodzi mi o dr Ewę Kurek. Powiem wprost – wobec głębokiej tradycji polemicznej narodu wybranego, tradycji, która lekko neguje najbardziej nawet doniosłe fakty dla doraźnych a czasem długofalowych korzyści, wszelkie głupawe polemiki „na argumenty” w rodzaju – a mój dziadek uratował Żyda – nie mają sensu. Tych ludzi to nie interesuje. Wszelka zaś dyskusja z nimi to pułapka. Jedyne co można zrobić, odebrać im pieniądze, legalnie rzecz jasna. I nie przejmować się kiedy będą latać po placu i wołać – gewałt, gewałt….Każda, podkreślam, każda polemika z nimi to pułapka. To jest jak polemika z obcym ze statku „Nostromo”. To tyle jeśli idzie o Bilewicza, teraz pora na rzecz poważniejszą, czy na tego całego Jasia Kapelę. Wczoraj ktoś umieścił tu zdjęcie jego matki, Teresy Kapeli. Ja celowo nie piszę „mamy”, tylko matki, bo o swojej ś.p rodzicielce też zawsze mówię „matka” i nie widzę w tym niczego zdrożnego. Czasem bowiem, szczególnie kiedy prowadzimy polemikę z żydami, używanie słów nacechowanych pozytywnymi emocjami, pogrąża nas już na samym początku. No więc pojawiło się tu wczoraj zdjęcie Teresy Kapeli, matki Jana Kapeli, publicysty „Krytyki politycznej”. To zdjęcie jest mocno wystylizowane i bardzo symboliczne. Teresa Kapela przedstawiona jest na nim, tak, jakby była postacią biblijną, albo świętą z pierwszych wieków chrześcijaństwa. Może nawet samą Matką Bożą, tyle, że nie ma na głowie błękitnej chusty, a chustę czerwoną. Niech mnie nikt nie przekonuje, że to jest przypadek. To jest przekaz jawny, nie podprogowy wcale, że oto przed stoi przed nami czerwona madonna. Nie wierzę, że Teresa Kapela, pozując do tego zdjęcia, a wcześniej siedząc w garderobie i gawędząc z charakteryzatorką nie miała pojęcia w czym uczestniczy, albo, że uważała to za zabawę. To nie jest zabawa, tylko gruba prowokacja, obliczona – który to już raz – na to, że widz jest idiotą. Przejrzałem wczoraj sporo artykułów dotyczących aktywności Teresy Kapeli w mediach i dowiedziałem się między innymi, że wynegocjowała ona z burmistrzem Grodziska Mazowieckiego, wprowadzenie w naszym mieście karty dużej rodziny. Proszę Państwa, nie ma na tym świecie takich gadżetów jak „wynegocjowała z burmistrzem Grodziska Mazowieckiego”. Nie wiem kto negocjował z burmistrzem i o co chodziło dokładnie z tą kartą dużej rodziny, ale jestem na 90 proc. pewien, że te negocjacje nie były prowadzone przez Teresę Kapelę. Teraz dygresja, uważam, że szalenie istotna – wszelka dyskusja o kondycji chrześcijaństwa dzisiaj – przesuwana jest na tematy okołoprokreacyjne. To jest moim zdaniem czynione po to, by zrobić dobre tło dla promocji ideologii lewicowej, a następnie doprowadzić do jakiegoś widowiskowego dealu. Najlepiej, żeby odbywał się on w rodzinie i żeby miał wymiar symboliczny. Za chwilę rozwinę tę myśl. Teraz powiem tylko, że odnoszę się z dużą nieufnością do ludzi podkreślających wagę demografii i demonstrujących swoje przywiązanie do kwestii prokreacyjnych, a negujących wszystkie inne kwestie ważne dla chrześcijanina – na przykład obecność sztuki w kościele. Już widzę miny niektórych osób po przeczytaniu tego zdania. Bardzo dobrze, zdziwienie jest czasem bardzo potrzebne. Nie można w zasadzie dyskutować z matką, która urodziła pięcioro dzieci. Można ją tylko wielbić, albo jej współczuć. Wobec jej poświęcenia nic nie jest ważne. Taką atmosferę mamy wokoło. Ja zaś mówię – to jest pułapka. I przekonuje mnie do tego zdjęcie Teresy Kapeli w czerwonej chustce na głowie. To jest demonstracja pychy, w dodatku takiej wobec której nie ma się jak bronić. Nie wierzę w to, że Terasa Kapela nie mogła zapanować nad swoim synem Janem i powstrzymać go od wygłaszania bluźnierczych haseł. Nie wierzę w to, albowiem młodzieniec ten chodził do liceum przy Bednarskiej i jak rozumiem nie poszedł tam bez zgody rodziców. Oni musieli mieć w związku z tą jego decyzją jakieś plany. Dziś zaś Teresa Kapela opowiada w mediach o swoim cierpieniu. Ja dość dobrze i komfortowo znoszę demonstracyjne cierpienie kobiet i nie jest mnie łatwo przekonać do jego autentyczności. Jeśli mój syn sfotografowałby się przy napisie „papież ch…j, Polska ku…wa” automatycznie przestałby być moim synem. To jest sprawa prosta i czytelna. Takie zachowanie bowiem jest demonstracją pewnego, biznesowego podejścia do kwestii rudymentarnych. Ja zaś przestałbym w ogóle o tym incydencie, będącym jego udziałem, rozmawiać. W przypadku Teresy Kapeli jest inaczej, ona często mówi o swoim synu Janie. Mamy więc z jednej strony medialnie eksploatowaną miłość matczyną, związaną z promocją tak zwanych dużych rodzin i pomocą państwa dla nich, a z drugiej przedstawiciela takiej rodziny, który dokonuje publicznych aktów bluźnierstwa. Co, poza więzami krwi łączy te osoby? Dotacje od państwa. Mamy oto dwie grupy ludzi, silnie związane ze sobą, finansowane z jednego źródła, które głoszą, nie wiadomo po co i na czyj użytek, skrajnie przeciwne ideologicznie hasła. Z tego robi się medialny ambaras i dyskusja, a wiele serc mięknie widząc jak Teresa Kapela cierpi przez swojego syna. Moje nie mięknie, moje serce, kiedy widzę coś takiego zamienia się w kamień. Proszę Państwa, oto na naszych oczach wykopuje się głęboki rów, którym ma podzielić społeczeństwo, a wykopują go ludzie, którzy sami żyją w najlepszej zgodzie. Linią, na jakiej rów ten powstaje jest kwestia dotycząca życia dzieci i ich wychowania, a to uniemożliwia wszelką polemikę. Uważam, że pani Teresa Kapela jest ostatnią osobą, która może zabierać głos w kwestii wychowania dzieci i rodziny w ogóle. Z faktu bowiem, że urodziła i wychowała piątkę potomstwa nie wynika wiele. Trochę więcej wynika z komunikatu o jej negocjacjach z burmistrzem Benedykcińskim, ale to są akurat kwestie nie dotyczące niniejszego tekstu. Najwięcej zaś wynika z postawy jej syna Jana. I tego się trzymajmy. Teresa Kapela wyznała w którymś z wywiadów, że to środowisko Krytyki Politycznej, zepsuło jej syna Jana. Pozwolę sobie mieć inne zdanie na ten temat. Pozwolę sobie nawet stwierdzić, że owo utrzymywanie kultu matki wyrywającej sobie serce dla dobra rodziny jest jednym z najpoważniejszych podstępów jakie się wobec nas stosuje. I zawsze kończy się tak samo. Nie udało mi się niestety znaleźć ani jednego wywiadu z ojcem Jana Kapeli, a szkoda, może ten pan dorzuciłby coś odkrywczego do moich przemyśleń. Podsumujmy – cała dyskusja o życiu chrześcijanina i jego emocjach sprowadzona jest do prokreacji. Ta zaś wiąże się dziś wyłącznie z dopłatami na dziecko, albo z aborcją. I o tym mamy rozmawiać, nie oddalając się ani na krok od tematu. Jeśli spróbujemy to zrobić zostaniemy wyszydzeni, albo napomniani, że zajmujemy się sprawami błahymi.
Idźmy dalej, a może lepiej powiedzieć, wracajmy do kwestii poruszonej na początku, czyli do polemiki z żydami. Jeśli nie macie poważnych planów nie możecie polemizować z żydami za pomocą słowa. To można czynić tylko za pomocą obrazu. Obraz bowiem, obraz religijny jest sam w sobie dla żydów bluźnierstwem. A obraz przedstawiający Chrystusa Ukrzyżowanego to jest już skandal nad skandale. Ruchy ikonoklastyczne były i są próbą uniemożliwienia chrześcijanom polemiki z żydami, są próbą zakneblowania chrześcijan i odebrania im rzeczy najcenniejszych – wrażliwości, kunsztu, kultury i całego olbrzymiego obszaru komunikacji. Są próbą sprowadzenia ich do roli bełkocących o najprymitywniejszych emocjach gamoni. I to właśnie dzieje się na naszych oczach. Łatwo mogę sobie wyobrazić moment, kiedy cała tak zwana świecka kultura obrazkowa, zostanie zlikwidowana, a wtedy pozostanie nam już tylko milczenie i oddawanie swoich dzieci na pastwę Molocha, z czego oczywiście będzie się można ładnie wytłumaczyć w mediach. Cały obszar tak zwanych poważnych kwestii, stanowiących komunikację publiczną, dotyczy dziś żydów albo roli kobiety w społeczeństwie. I nikogo nie zastanawia jak się te kwestie łączą. Wszelkie kanały dystrybucji kultury obrazkowej należą do organizacji żydowskich. Kościół zrezygnował z niepoważnej rzekomo „kultury obrazkowej”, inwestując wszystko w tak zwane „żywe słowo”, którego skuteczność jest nader problematyczna. My zaś mamy do wyboru – albo będziemy po stronie „dobra” czyli kibicować będziemy Teresie Kapeli albo będziemy z tymi drugimi i podziwiać będziemy postawę jej syna Jana. To jest wyraz głębokiej niesamodzielności, wręcz paraliżu.
Jak wiecie z uporem nie rokującym dobrze na przyszłość lansuję kulturę obrazkową. Uważam, że to jest słuszne, bo jak mawiają jeden obraz wart jest tysiąca słów. I tak jest w przypadku wystylizowanego zdjęcia Teresy Kapeli w czerwonym rąbku na głowie. Tak będzie także w przypadku komiksu o Sacco di Roma, który rysuje Tomek. Tak jest w przypadku wizerunków rozpiętego na krzyżu Chrystusa. Nie można z tego rezygnować. Jeśli więc ktoś podchodzi do mnie i mówi, że nie interesują go wizerunki, nie interesuje go komiks, bo to dla dzieci, albo ilustracje w książkach, bo on zainteresowany jest treścią, niech może idzie się pokłócić z żydami i sprawdzi jak go potraktują. Ja nie mam dla niego ani dobrego słowa, ani też krzty zainteresowania. Bo jego postawa oznacza dla mnie brak zrozumienia dla tego co się dzieje wokoło, jest także przejawem niezdrowej pychy, która podpowiada mu, że własnym rozumem może ogarnąć wszystko. Nie może. A ten tekst jest żywym na to dowodem, albowiem, o czym jestem głęboko przekonany, mało kto się go tu dziś spodziewał.
A teraz już dyskusja premiera Morawieckiego z tym nowojorskim żydem.
Przebywający w USA premier Mateusz Morawiecki wziął udział w dyskusji organizowanej w ramach cyklu „Transatlantycki dialog” na Uniwersytecie Nowojorskim (NYU).
Wydarzenie z udziałem publiczności stanowi rodzaj nieformalnej rozmowy (fireside chat) i wzięło nazwę od popularnych pogawędek radiowych prezydenta Stanów Zjednoczonych Franklina D. Roosevelta. Nowojorska uczelnia zaprasza do dyskusji prominentnych polityków europejskich i amerykańskich.
Jak powiedział moderator dyskusji, profesor NYU Joseph H.H. Weiler, specjalista w dziedzinie prawa konstytucyjnego i międzynarodowego, pośród zaproszonych gości byli wcześniej prezydent USA Bill Clinton, belgijski premier i pierwszy przewodniczący Rady Europejskiej Herman Van Rompuy, szef rządu Portugalii Jose Manuel Barroso oraz prezydent Włoch Giorgio Napolitano.

Na spotkaniu z premierem sala była pełna; dyskusji przysłuchiwało się kilkaset osób.
Większa część dyskusji poświęcona była sprawom globalnym, relacjom europejsko-amerykańskim oraz polskiej reformie sądownictwa, którą Weiler – choć w formie grzecznej – wyraźnie krytykował. Najwięcej emocji wzbudził jednak wątek dotyczący relacji polsko-żydowskich.
Weiler rozpoczął od następującego pytania:
Ponieważ jesteśmy w Nowym Jorku, nie możemy nie odnieść się do relacji polsko-żydowskich. Chcę zacząć od następującego oświadczenia: moim zdaniem to oburzające, kiedy ludzie mówią o „polskich obozach śmierci” lub „polskich obozach koncentracyjnych”. To oburzające, gdy ludzie oskarżają państwo polskie lub polski naród o współsprawstwo w Holocauście. W rzeczywistości Polska była jedynym państwem, obok Wielkiej Brytanii, który nigdy oficjalnie nie skapitulował wobec Hitlera w czasie II wojny światowej. Polacy walczyli zapamiętale, choćby obok brytyjskich pilotów w czasie Bitwy o Anglię. Te zarzuty są rzeczywiście oburzające, odrażające. Ale prawo, które przyjęliście [ustawa o IPN – red.], z jego kryminalnymi sankcjami… Patrząc wstecz, czy uważa pan, że to było mądre?
Powiem coś jeszcze, i chcę, by to zostało usłyszane. Holocaust był straszliwą sprawą. Sześć pochłonął sześć milionów Żydów, z których trzy miliony to Żydzi polscy. Każdy na świecie o tym wie. Świat zapomniał jednak, że trzy miliony Polaków chrześcijan zostało zamordowanych przez Niemców. Świat nie mówi o tym.
Ale moje pytanie do premiera brzmi tak: czy to było mądre, to wprowadzanie sankcji karnych wobec ludzi, którzy stawiają Polsce takie zarzuty? Widział pan reakcję… Gdy patrzy pan wstecz, nie żałuje pan?
Premier Mateusz Morawiecki odpowiedział:
Nie. I zaraz wyjaśnię, dlaczego. Po pierwsze, historia Żydów jest częścią historii Polski, zaczęła się 700 lat temu, w XIII wieku. Wszystko zmieniło się 1 września 1939 roku, gdy Niemcy najechały Polskę. W czasie II wojny światowej zdarzyły się rzeczy niewyobrażalne, zdarzył się Holocaust, brutalne mordy na ludziach. Szacuje się, że ok. 300 tys. Żydów ocalało z Holocaustu na ziemiach, które przed wojną stanowiły część Polski, a znalazły się pod niemiecką okupacją. Żaden z ocalałych Żydów nie mógłby ocaleć bez pomocy Polaka. Czy pan o tym wie?
Weiler: Oczywiście. Największa liczba Sprawiedliwych…
Premier mówi dalej:
Największa liczba spośród Sprawiedliwych to 7 tysięcy polskich nazwisk. A przecież żaden z 300 tys. Żydów nie mógł ocaleć, w warunkach brutalnej okupacji, bez pomocy co najmniej jednego Polaka. Wojna trwała sześć lat, więc tę liczbę trzeba pomnożyć. Więc gdy słyszę o 7 tys. Sprawiedliwych, to z całym szacunkiem dla innych narodów, dla Duńczyków, dla Francuzów, [uważam tę liczbą za rażąco niską].
Niemcy wprowadzili w Polsce prawo, które skazywało wszystkie rodziny, które wspomogły Żydów kawałkiem chleba lub udzieliły schronienia, na śmierć. Pacyfikowano, całkowicie niszczono całe wsie. A mimo to ludzie mówią o tych 7 tysiącach sprawiedliwych. Te 7 tysięcy nie mówi prawdy o II wojnie światowej.
Żyd, który spotkał Niemca w czasie II wojny, stawał się martwym Żydem, był natychmiast zabijany. Dlatego nie słyszycie żydowskich opowieści o Niemcach, dobrych albo złych. Znacie tylko historie Żydów dotyczące Polaków. Także szmalcowników, tych, którzy zdradzili, złych ludzi. Słyszycie je, ponieważ Żyd, który spotkał Polaka, miał szansę na przeżycie. Jeśli spotkał Niemca, takiej szansy nie miał, bywał zawsze mordowany.
W czasach komunizmu Niemcy, mądrze i sprytnie, zaczęli zmieniać historię tej straszliwej zbrodni, którą zaplanowali i którą przeprowadzili. Zaczęli nazywać obozy, które zlokalizowali w okupowanej Polsce, „polskimi obozami śmierci”. To zaczęło się w latach 50., 60., 70. W tym czasie Polska, jak to ujmują niektórzy historycy, znajdowała się zamrażarce. Nie mieliśmy demokratycznego rządu, który mógłby bronić naszego dobrego imienia. Tamte rządy tym się nie zajmowały, bo byliśmy częścią sowieckiego imperium. To dlatego Niemcy, i także Austriacy, w równym stopniu odpowiedzialni za to, co się stało, rok po roku zaczęli zrzucać z siebie stygmat związany z Holocaustem.
Czy wie pan, co Niemcy zrobili w dwóch obozach koncentracyjnych, Dachau i Buchenwaldzie w ciągu kilku ostatnich lat, począwszy od kryzysu imigracyjnego? Otóż zamienili te obozy śmierci na obozy dla uchodźców. Sprowadzili tam ludzi z Afganistanu, Iraku, i tam ich osadzili, nie wiem, czy w tych samych barakach, czy innych, ale na pewno w tych samych miejscach: w Dachau i w Buchenwaldzie, tam gdzie zginęło 150 tysięcy ludzi, brutalnie zamordowanych przez nazistów, przez Niemców. Zrobili to po to, by zmienić percepcję tych miejsc.
Weiler: Mogą próbować to czynić, ale każdy zna prawdę w tej sprawie.
Morawiecki: Nie jestem taki pewien. Nie jestem pewien.
Weiler: Sądzę, że każdy na świecie zna prawdę o niemieckim ludobójstwie. Historia, którą nam pan opowiada, powinno się opowiadać. Moim jednak zdaniem prawo, które miało walczyć z kłamstwem, okazało się przeciwskuteczne. I zostało zmienione.
Premier Morawiecki odpowiedział:
Ale zostało zmienione równolegle z podpisaniem przeze mnie i przez premiera Netanyahu wspólnej deklaracji, w czerwcu ubiegłego roku. Zachęcam wszystkich tu zebranych, byście zerknęli do tego dokumentu, ponieważ został on podpisany przez premierów Polski i Izraela jako swego rodzaju wspólna wersja tego, co zdarzyło się w czasie II wojny światowej i tuż po niej. I powiem panu: nigdy nie zdołalibyśmy stworzyć i podpisać takiej deklaracji, gdyby nie ustawa o IPN. Rozumiem, że ta ustawa wywołała wiele niepokoju na całym świecie. I życzyłbym sobie, by procesy, które ona uruchomiła, były możliwe bez jej przyjęcia. To takie moje teoretyczne życzenie. Ale prawda jest taka, że nie mogliśmy się przebić do świata z tą podstawową prawdą [że nie było „polskich obozów śmierci” – red.]. Doszło do tego, że w tej sprawie walczyliśmy także z Niemcami, których prasa – „Die Welt”, Frankfurter Allgemaine Zeitung” – pisały w swoch artykułach o „polskich obozach”. Pisano też o „polskim SS”, „polskim gestapo”. Nigdy nie było „polskiego” SS, nigdy nie było „polskiego gestapo”.
Weiler: Oczywiście, że nie, oczywiście. Morawiecki kontynuuje:
Pan to wie.
Weiler: większość ludzi to wie.
Publiczność: nie, nie, nie.
Na koniec Weiler zapytał o antysemityzm w dzisiejszej Polsce. Premier odpowiedział:
Mamy raport brukselskiego think-tanku, z którego wynika, że Polska jest jednym z niewielu krajów, w których zanotowano znaczący spadek tego typu incydentów. Każdy przypadek..
Weiler: Jaki zakres mają antyżydowskie postawy we współczesnej Polsce?
Morawiecki:
We Francji czy Niemczech, dokończę, liczba tego typu incydentów rośnie.
Weiler: Ale czy pana zdaniem to wciąż jest problem?
Morawiecki:
Nie, nie. Nie widzę takiego problemu jak antysemityzm w Polsce. To jest margines, taki jak w każdym innym społeczeństwie. Nie widzę [tego typu zjawiska na dużą skalę -red.] w Polsce. Dużo zainwestowaliśmy także w polsko-izraelską, polsko-żydowską przyjaźń, zadbaliśmy o synagogi, o żydowskie cmentarze, o żydowskie życie kulturalne. Żydzi mieszkający w Polsce to doceniają. Te relacje są coraz lepsze, są bardzo dobre.
Weiler: Polacy reagują bardzo nerwowo, gdy niektóre z kwestii, dotyczących także lat powojennych, są podnoszone w kontekście relacji polsko-żydowskich. Wydaje mi się, że sumując wszystko, lepiej mówić o tym otwarcie.
Premier Morawiecki odpowiedział:
Zgadzam się. Myśl, by rozmawiać, pojawiła się jednak dopiero kilka lat temu. W czasie lat 90., długo zajęłoby opowiadanie, dlaczego, sytuacja była w tej sferze podobna do tej z czasów komunizmu. To także była zamrażarka, nie zajmowaliśmy się tymi kwestiami odpowiednio, na pewno nie w taki sposób, które by nas wszystkich oczyściły. To powinno zostać zrobione zaraz po odzyskaniu wolności.
Na tym pytaniu Weiler zakończył dyskusję w sprawach relacji polsko-żydowskich.

 4 komentarze do “Słowo i obraz. Antysemitom”

  1. Ja sobie to zdjęcie z Wysokich Obcasow ilustrujące tekst „Matka Polka. Wywiad z Teresą Kapelą” obejrzalem i to jest Niewiasta w Szkarłacie. Ciekawe że Matka Kurska Ci nie przeszkadza. Może dlatego że Matka Kurska siedzi z tyłu.
  2. Matka Kurska o ile wiem jest w grobie i dlatego mi nie przeszkadza. A nawet gdyby nie była czy któryś z Kurskich przebiera się na dziewczynę i idzie w marszu szmat? Nie zauważyłem.
  3. Jarek jest z Jasiem w jednej drużynie, tyle że jest ważniejszy i robi od Jasia więcej zła. Weź rzuć na wagę owoce wieloletnich wysiłków Jarka na niwie zła i trujące jagódki ekscesów Jasia. Nie wiedziałem że Matka nie żyje, może bym się powstrzymał z komentarzem.
więcej u źródła >>> https://coryllus.pl/slowo-i-obraz-antysemitom/

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz