niedziela, 22 października 2017

Do czego służy film zatytułowany „Ach śpij kochanie”


Do czego służą filmy kryminalne?

 
Wyjaśnię to od razu, a potem pogawędzimy. Filmy kryminalne, podobnie jak książki o takiej tematyce, służą do tego, by pokazać ludziom kto rządzi. Służą również do tego by tę władzę, jak najbardziej tajną, uwiarygodnić. Do tego był przeznaczony serial „07 zgłoś się”, do tego służyła Agata Christie i Arthur Conan Doyle. Nie służył do tego koszmarny serial pod tytułem „Glina” z Radziwiłowiczem w roli głównej emitowany z piętnaście już chyba lat temu. To był serial zrobiony przez jakiegoś pogubionego Dzidka, któremu się zdawało, że kryminały są po to, by kreować klimat i postaci. To głupoty. Kryminał to konwencja służąca uwiarygodnieniu władzy i tyle. Bynajmniej nie chodzi o to, żeby widz czy czytelnik dowiedział się, kto zabił.

Teraz gawęda. Fajny film wczoraj widziałem. A i momenty były….trzy konkretnie, które chyba omówię, ale nie wiem jeszcze, bo nie chcę siać zgorszenia. Czekałem na ten film, bo historia Władka Mazurkiewicza, seryjnego mordercy z Krakowa zajmowała mnie bardzo od dawna, a konkretnie od momentu kiedy przeczytałem o nim u Hłaski. Na podstawie przygód Władeczka powstał film zatytułowany nieco na wyrost „Ach śpij kochanie”. I ja właśnie wczoraj go obejrzałem. To jest przykład dobrze zaadaptowanej konwencji, która wymieszana z realiami epoki razi w niektórych momentach, ale tylko w niektórych. Nie nudziłem się i oczy ze wstydu zamknąłem tylko dwa czy trzy razy. To naprawdę wyczyn, bo serial „Glina” z Radziwiłłowiczem oglądałem w zasadzie cały czas z zamkniętymi oczami. Zacznę od rzeczy, które w tym filmie są absolutnie i bezwzględnie dobre i klarowne jak kryształ. Otóż tam, w kilku momentach jest pokazany komunizm prawdziwy. On tam jest wręcz zdefiniowany, tak jak zdefiniowana jest funkcja bezpieki. Otóż bezpieka komunistyczna to jest organizacja, która sprawuję pieczę nad dystrybucją dóbr luksusowych oraz dolarów i funtów, które pozostały na obszarze zajętym przez komunizm po wielkiej wojnie. Innych funkcji niż ta wymieniona wyżej bezpieka nie miała pewnie aż do lat siedemdziesiątych, kiedy zaangażowała Wałęsę, bo ktoś się zorientował, że nie ma już nad czym trzymać pieczy i interes trzeba nieco przeorganizować. Wtedy też zaczęto kręcić kryminały takie jak „07 zgłoś się”. Rzecz jasna bezpieka nie może takiej funkcji sprawować osobiście, bo państwo komunistyczne, tak jak dobry kryminał, wpisane jest w pewną konwencję. Ta zaś gwarantuje obywatelom bezpieczeństwo, pod pewnymi warunkami. Takimi na przykład, że obywatele ci nie będą handlować walutą tylko ją zdadzą na rzecz państwa, po kursie przez państwo ustalonym. No, ale to była rzecz nie do wykonania. Tak więc bezpieka za pomocą sieci pośredników zajęła się już w latach pięćdziesiątych wydobywaniem waluty i precjozów od ludzi, którzy uporczywie nie chcieli się tych aktywów pozbyć. Jeśli coś się pozyskuje za pomocą pośrednika, to jasne jest, że musi on otrzymać prowizję i mieć zapewnione bezpieczeństwo. To nie wszystko jednak. Państwo komunistyczne to jest pewna konwencja obecna jedynie na papierze i zależna od czynników makro, których w królewskim mieście Krakowie, w latach pięćdziesiątych nikt nie traktował serio, bo niby dlaczego. Realnością była bezpieka uosabiająca to państwo na poziomie doznań podstawowych i codziennych. Jeśli taki układ uznamy za prawdziwy, to jasne jest, że większość pozyskanych precjozów musiała trafiać w ręce funkcjonariuszy bezpieki. I to wszystko jest pokazane w tym filmie. Nie jednym ciągiem, niby w jakimś paradokumencie, ale w kilku scenach.
Najważniejsze jest, dla wiarygodności konwencji, w jaki sposób zapewnia się pośrednikowi bezpieczeństwo. Otóż ono jest gwarantowane na kilku poziomach. Poziom podstawowy, to poziom zblatowanych funkcjonariuszy, którzy wiedzą kogo ruszyć, a kogo zostawić w spokoju. Poziom makro to poziom zalegendowania państwa. To jest ładnie pokazane, kiedy prowadzący śledztwo Adam Karski mówi do zebranych uboli – to jest seryjny morderca! Na co oni wybuchają śmiechem i mówią – to niemożliwe. U nas?! W państwie ludowym nie może być seryjnych morderców z definicji. I nikogo nie obchodzi, że kraj właśnie wyszedł z wojny i okupacji, a w czasie jej trwania seryjni chodzili po ulicach i trzeba było im ustępować z drogi, a także kłaniać się i zdejmować czapkę. Nikogo nie obchodzi, że przynajmniej dwaj siedzący przy tym stole w czasie prezentacji wyczynów Władeczka to właśnie seryjni. W komunizmie seryjnych nie ma, bo nie może ich tam być i już. Taka jest konwencja, w której działa bezpieka sprawująca kontrolę nad masą upadłościową narodu po wielkiej wojnie. To jest najważniejsza jakość tego filmu. Teraz omówię inne.
Pan scenarzysta bardzo się postarał. To widać, bo cała ta historia, mimo że kulawa i niespójna momentami nie razi za bardzo. To jest wielki plus na tle innych, polskich produkcji. Oczywiście nie mógł zrezygnować z podstawowych zasad konwencji, jaką narzuca kryminał, a więc mamy tu przede wszystkim samotnego mściciela i jego towarzysza, który jest głupszy, gorszy i słabszy od swojego partnera, ale demonstruje nie spotykaną wręcz wrażliwość. Gra go Jakubik. Mamy bandę zdegenerowanych funkcjonariuszy, których władza, jakże nędzna, oparta jest o takie atrybuty jak butelka koniaku kupowana w resortowym sklepie i papierosy Chesterfield w miękkiej paczce. No i możliwość dobrania sobie gustownego, skórzanego płaszcza, także w tym samym resortowym sklepie. Nędza komunizmu i jego siermiężna aspiracja pokazana jest tam wyraźnie. Mamy dwie atrakcyjne kobiety i niełatwe uczucia, które nimi targają. Każda z nich przeżywa jakiś dramat, a jedna jest jeszcze do tego ukazana w sposób, jak to się czasem mawia, malarski. Otóż Karolina Gruszka, jak zdejmie koszulę i się odwróci tyłem, a z przodu postawi miskę z wodą, to wygląda prawie jak te tancerki Degasa, wiecie, te zmęczone po występach baletnice. Jest chuda jak śmierć na chorągwi, blada i ruda, ale pokazują ją właśnie dlatego, że przypomina te obrazy. Myślę, że reżyser miał tego świadomość. Główny bohater jest w niej oczywiście zakochany, ale ona znajduje się we władzy złego ubeka. I tu uwaga, mamy jeden z momentów, najgorszy, dodam od razu. Nie wiem kto wymyślił, że w filmach trzeba małpować scenę gwałtu w samochodzie, z zapomnianego już nieco obrazu „Dawno temu w Ameryce”. Ta scena jest okropna moim zdaniem. Nie będę się wypowiadał na temat jej autentyczności, a to z tej przyczyny, że nikogo jeszcze nie zgwałciłem i nie wiem jak to jest. Cały jej urok polega na szerokim planie, który rozciąga się wokół samochodu, gdzie dokonuje się ten gwałt. No, ale reżyserzy z Europy wschodniej, tacy jak Michałkow na przykład i ten co zrobił film o Władku, muszą ją wstawić do swoich obrazów i to jest niestety nędza. Poza tym co to jest za frajda oglądać gwałconą Gruszkę, która wygląda tak, jakby się za chwilę miała rozlecieć.
Drugą kobietą w tym filmie jest nieszczęśliwa, była już na szczęście, żona Władka Mazurkiewicza, która mieszka z nim pod jednym dachem, choć – jak wyznaje milicji – fascynacja fizyczna dawno już jej minęła. Może minęła a może nie, bo pokazują tam jak Władeczek myje ją w wannie i widzimy, że coś jednak chyba zostało. Pani ta, nie znam nazwiska aktorki, ucharakteryzowana jest na taką wiejską miss zmysłowości. Jest przy tym biedaczka wrażliwa jak nie wiem co i szkoda jej Władka. Ten zaś, jak to bywa z ludźmi nowoczesnymi i pozbawionymi przesądów, nie ma nic przeciwko jej kochankowi, dziwnemu typowi tytułowanemu Gabciem. I tu dochodzimy do trzeciego momentu, kiedy to Władeczek, po scenie w wannie, postanawia jednak zadzierzgnąć znów zmysłową więź ze swoją byłą małżonką. Kupuje w tym celu kwiaty i wchodzi z nimi do domu, ale źle trafia, albowiem była żona i Gabcio przeżywają właśnie orgazm stulecia. Nie idźcie na ten film z młodzieżą, bo będzie wam przykro i nieswojo. Scena ta zaplanowana została po to, by wszyscy zobaczyli, że Mazurkiewicz to też człowiek, że ma duszę i ciało, a te 36 trupów, które usiłuje mu wmówić Karski, to wcale nie musi być prawda.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz