czwartek, 11 kwietnia 2019

Co by robił Jarosław Guzy, gdyby okazało się, że narodowcy mają w nosie Burego?


Czy postawa komendanta Burego rzutuje na nasze stosunki z Białorusią?


Taki wniosek można było wysnuć słuchając jak w nieznanym mi programie publicystycznym Jarosław Guzy wypowiadał się na temat postępków Burego i jego zbrodni. Słuchałem tego i nie mogłem się nadziwić manipulacjom jakich dopuszcza się pan Guzy, a także lekceważeniu z jakim traktuje nas – widzów. W realizowaniu tego programu dzielnie sekundował mu prowadzący, który co minutę mniej więcej bił się w piersi i usiłował przepraszać za Burego. Proszę Państwa, metoda zbiorowej odpowiedzialności jest metodą totalitarną, stosowaną przy pacyfikacji dużych obszarów i my znamy ją z filmów takich jak „Stawka większa niż życie” oraz „Polskie drogi”. Rzecz jasna dziś nikt już nikogo pacyfikował za pomocą karabinu nie będzie, na razie przynajmniej. Sprawa ma inny wymiar – propagandowy. Tak też odbieram wypowiedzi pana Guzy, który przekonywał mnie, że podnoszenie zasług Burego i czynienie zeń symbolu walki o Polskę nie służy sprawie unormowania stosunków polsko-białoruskich. Ciekaw jestem co im służy? Co może służyć unormowaniu 

wiecej>>>

Czy postawa komendanta Burego rzutuje na nasze stosunki z Białorusią?




stosunków z państwem, które jest dziedzicem sowieckości bardziej wyrazistym niż Rosja i jedyne o czym tak naprawdę marzy to utrzymanie swojego status quo. Do kosza z brudną bielizną wkładam gawędy na temat rzekomego zbliżenia się Polski i Białorusi i – w dalszej perspektywie – unii obydwu państw. Bo o przyjęcie takiej wizji zdaje się chodzi. Żeby do czegoś takiego doszło Rosjanie musieliby być zaabsorbowani na trzech przynajmniej otwartych frontach, a kryzys gospodarczy w federacji musiałby znacznie przekraczać znane nam ekscesy z epoki Jelcyna. Cała sprawa Burego, mam takie wrażenie, w najmniejszym stopniu nie obchodzi władz białoruskich. Może je ona interesować tylko w jednym kontekście, w takim mianowicie, że Polacy, przejęci czynami Burego zaczną się łomotać po klatce z piersiami i będzie można w ten sposób coś od nich wytargować. Taka jest polityka. Ona była taka już wcześniej, ale w każdym kolejnym pokoleniu musimy się niestety zmagać z gromadą oszustów udających idealistów, którzy mówią – polityka taka wcale być nie musi. Proszę Państwa, zbiorowa odpowiedzialność nie istnieje, dlatego też nie ma najmniejszego sensu przejmować się oskarżeniami rzucanymi pod adresem Polaków, w związku z zarzutami postawionymi Romualdowi Rajsowi. To jest problem historyczny. On nie może w żaden sposób rzutować na stosunki z Białorusią, może jedynie rzutować na stosunki towarzyskie Jarosława Guzy i jego żony Agnieszki Romaszewskiej. I to jest moim zdaniem problem największy. Chodzi bowiem o to, by w okolicznościach silnie niesprzyjających, to znaczy przy dużym zaangażowaniu lokalnych działaczy polskich w kultywowania pamięci po żołnierzach wyklętych i bardzo słabym, finansowanym przez rząd polski, zaangażowaniu ludności białoruskiej i ukraińskiej Podlasia w kultywowanie swoich tradycji, stworzyć złudzenie, że istnieje jakaś płaszczyzna porozumienia pomiędzy kulturami, która da się w dodatku moderować z poziomu telewizji Biełsat. Takie płaszczyzny z pewnością istnieją, ale są one poza zasięgiem Jarosława Guzy, bo ludzie – sąsiedzi i znajomi – porozumiewają się bez jego udziału. Sprawa zaś komendanta Burego, podnoszona jest po to właśnie, by podnieść znaczenie moderatorów życia politycznego i kulturalnego Podlasia, a także nadać ich działalności znaczenie polityczne. Mam wrażenie, choć mogę się mylić, że działania telewizji Biełsat takiego znaczenia nie mają. Im bardziej go nie mają, tym silniej trzeba wskazywać na zagrożenia z nim związane. Powtórzę – władze Białorusi mają w nosie Romualda Rajsa i jego czyny. Porozumienia zaś pomiędzy państwami dokonują się mimo tego rodzaju propagandowych przeszkód. Wystarczy wola i dobry plan na przyszłość. Kwestia istotna dotyczy dalszego funkcjonowania przybyszów z Warszawy na terenie Podlasia.
Ciekawe jest to, że komendantem Burym interesuje się też nasza ulubiona pisarka Bonda, która z zrobiła z tej postaci kogoś w rodzaju Sinobrodego i straszy nim swoich czytelników. Mnie to szczerze mówiąc dziwi, bo nie mogę sobie przypomnieć żadnej książki polskiej, która w podobny sposób eksploatowałaby na przykład Oskara Dirlewangera. Zakładając, że książka taka by powstała, jestem przekonany, że okrzyknięto by ją gniotem sezonu. Jeśli oczywiście napisana byłaby manierą Bondy. Zastanawia mnie też to, że tak intensywnie eksploatuje się w mediach postać Burego, jako rzekomego destruktora stosunków polsko-białurskich, a nie czyni się takich zabiegów wobec Mariana Bernaciaka – Orlika. Nie ma filmu o Bernaciaku, nie ma dokumentu o nim, nikt nie chce pokazać jak dziwne, trudne i nie rokujące na przyszłość było życie tego człowieka. No więc Bernaciak nie, bo on nie jest nikomu do niczego potrzebny w lokalnych politycznych i towarzyskich rozgrywkach, a Bury tak, bo się, jak nikt, do tego nadaje. I każdy może się wyjęzyczyć na jego temat. W mojej ocenie problem Burego dziś, to problem niskiej jakości przekazu i konfliktu rozgrywanego na poziomie nie dających się zweryfikować emocji. Ktoś się ponoć bardzo irytuje tym, że narodowcy maszerują przez Hajnówkę, ale jakoś nie słychać, żeby dokonywali tam jakichś ekscesów. Maszerują, tupią i na drugi dzień jest spokój. Bonda natomiast i jej tandetny przekaz jest w mediach i salonach książki przez cały czas. I przeciwko temu nikt nie protestuje. Nie widziałem żadnej organizacji narodowej, która – czy to w formie demonstracji czy też listu otwartego – sprzeciwiła się bredniom wypisywanym przez Bondę. Szkoda, bo może to byłoby skuteczniejsze niż marsze. Podsumowując – Bury jest problemem emocjonalnym i towarzyskim lokalnych elit. Nie jest to w żaden sposób problem polityczny, a już z całą pewnością nie jest to problem międzynarodowy. Ludzie tacy jak Jarosław Guzy próbują rzecz jasna podnieść jego rangę, ale to się udaje tylko w przestrzeni medialnej. Nie do zrozumienia jest także postawa, którą pan Guzy zaprezentował w tym programie. To znaczy postawa mentora tłumaczącego ciemnemu ludowi, że nie powinien stawiać na piedestale takich ludzi jak Bury. To jest przeciwskuteczne z istoty, ale chyba takie właśnie ma być. Bo co by robił na Podlasiu Jarosław Guzy, gdyby nagle okazało się, że narodowcy i wszyscy Polacy w ogóle mają w nosie Burego? Dziergał by serwetki?
Od jutra można mnie spotkać na targach książki w Białymstoku, targi odbywają się w Operze Podlaskiej przy ulicy Odeskiej 2.Stoisko 13/2 na parterze, w samym końcu hallu, po lewej stronie.
Zapraszam na portal www.prawygornyrog.pl

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz